Przejechałam całe 300km w ten deszczowy, majowy poranek, aby znaleźć się na przygotowaniach Magdy i Sławka. Pełna radości, ponieważ długo wyczekiwałam tego dnia. Wiedziałam w głębi serca, że będzie działa się magia.
I magia się zadziała.
Chmury powoli ustępowały miejsca niebieskiemu niebu. Magda – co tu dużo mówić, była po prostu sobą. Jak zwykle uśmiechnięta i pełna pozytywnej energii. Piesek dzielnie strzegł jej ślubnych butów, Sławek ugościł mnie i pomógł w ogarnięciu się organizacyjnie, a z jego twarzy także nie ustępował uśmiech.
Kościół był tuż po drugiej stronie ulicy, sala weselna kilka kilometrów dalej. Dzięki temu i stres dla mnie – jako fotografa – dużo mniejszy niż zwykle. Tak, stresuje mnie jeżdżenie z domu Pary Młodej do kościoła, a później z kościoła na salę! Zawsze mam najczarniejsze scenariusze w głowie.
Na spokojnie – jak to zwykle robię – sfotografowałam dom, ogród, detale, suknię i garnitur – a przede wszystkim ludzi, zajętych przygotowaniami, uśmiechniętych i zakręconych! Mogłam im się przyjrzeć na spokojnie, złapać fajne momenty, a oni mogli przyzwyczaić się do mnie. I to jest fajne w tych całych przygotowaniach.
Ślub odbył się w Kościele św. Franciszka z Asyżu w Mierzowicach – pomyślałam sobie, że to urocze, ponieważ moja młoda Para z zawodowo zajmuje się leczeniem zwierząt. Sam budynek kościoła jest bardzo urokliwy!
Po ceremonii udaliśmy się na Zielone Wzgórze. Nazwa adekwatna do okoliczności przyrody. Już dawno żadne miejsce mnie tak nie zauroczyło. Staw, zielone pola, drzewa, leżaczki i drewniana wiata, pod którą miała odbywać się reszta imprezy. Piękna przestrzeń – idealna dla celebrowania pięknych i radosnych chwil.
W środku króluje drewno i moje ulubione światełka, które dodają czaru fotografiom. Uwielbiam bokeh na swoich zdjęciach, a takie lampki tworzą piękny efekt. Spójrzcie sami jak sielsko-anielsko jest na Zielonym Wzgórzu!
Zawsze staram się zrobić zdjęcia grupowe, oraz zdjęcia z najbliższymi w czasie ślubu – ale nie takie przy stolikach. Jeżeli tylko pogoda na to pozwala to przenosimy się na świeże powietrze. Takie zdjęcia są naturalne i po prostu piękne! Zieleń, blask zachodzącego słońca to jest to czego jako fotograf pożądam najbardziej – i to właśnie dostałam na ślubie Magdy i Sławka.
Zaraz po zdjęciach grupowych zrobiliśmy ekspresową mini-sesję ślubną. To jest kolejny plus takich miejsc jak Zielone Wzgórze – nie trzeba nigdzie jechać na sesję, wystarczy wyjść za budynek i już mamy piękne, naturalne miejsca, w których możemy zrobić sesję.
I tak skończył się ten dzień pełen radości, uśmiechów i wzruszeń.
Następnego dnia były poprawiny, w luźnej i rodzinnej atmosferze. Choć byłam tam przez chwilę, to udało mi się uchwycić kilka fajnych kadrów!
miejsce, florystyka i dekoracje: Zielone Wzgórze
suknia: Wedding Projekt
garnitur: Marcus Kerr
fryzura Panny Młodej: Lok na Bok
oprawa muzyczna: Matt Dillar
fotograf: moja skromna osoba
Brak produktów w koszyku.